W ostatnim czasie odpoczywam robiąc filcowe broszki.
Biorę kawałek wełny czesankowej i igłę do filcowania i już po paru minutach pojawia się kształt małej zwierzęcej mordki.
Troszkę się trzeba nadziubać, ale co tam.
Warto być skupionym, bo igła do filcowania wbita w palec, to nie jest przyjemna sprawa (niestety sprawdziłam to na własnej skórze:( )
Najbardziej lubię jak pojawiają się oczy, które patrzą na mnie nieśmiale :)
Wchodząc do sklepów z akcesoriami do rękodzieła, czuję się jak mała dziewczynka.
Zachwycają mnie te wszystkie materiały, kolory, mozliwość i, od których można dostać zawrotu głowy.
No i zawsze w listopadzie zaczynam szaleć i działam jak mała fabryka... a w styczniu zostaję z tymi niedokończonymi często tworami i wyrzutami sumienia.
A Wy robicie jakieś prezenty ręcznie?
Zapraszam na https://www.facebook.com/mycinnamonhouse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz