Ogrodniczkę namalowałam w bardzo deszczowe letnie dni.
Miało być tak pięknie a tu lało , lało i lało. A ogród z którego miałam korzystać był "wypożyczony" tylko na 3 tygodnie. Jednym słowem : LIPA.
Na szczęście miałam pędzle, farby i cały ten bałaganik potrzebny do malowania, i mogłam malować:)))) i to chyba mnie uratowało, z resztą nie pierwszy raz:))).
Kiedy patrzę na małą ogrodniczkę, myślę o Ani z Zielonego Wzgórza- w głowie mam obrazy z filmu- sady, łąki, kwitnące drzewa, piękne kapelusze i sukienki:)))) no i z utęsknieniem czekam na kwitnienie, na pąki na drzewach, na wiosenne słońce:)))
a Wy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz